Podczas gdy duża liczba blogerów kulinarnych poczuła się zobligowana do napisania recenzji na temat pierwszej książki Liski, z zamiarem stworzenia swojej (recenzji, nie książki) od pięciu dni noszę się i ja. Dzisiaj nadszedł ten dzień, kiedy wreszcie mogę spokojnie usiąść w fotelu i wyrazić swoje zdanie.
Zacznijmy od początku.
Długo wyczekiwana przez tysiące czytelników White Plate, każdy zastanawiał się jaka będzie? Mnie przyznam szczerze nurtowało głównie to, czy Eliza zawrze w niej przepisy nowe, czy może też opublikowane już na blogu? i czy będzie w niej to co lubię w Białym Talerzu najbardziej, czyli teksty o jedzeniu, o otaczającej nas rzeczywistości przeplatane zdjęciami pełnymi magii i nostalgii.To pierwsze mnie nie zawiodło- mnóstwo ciekawych, często pierwszy raz widzianych przeze mnie przepisów po których przeczytaniu mam ochotę wejść na dwie godziny do kuchni i piec słodkości. Jeśli chodzi o drugie, to muszę przyznać, że troszkę nie podoba mi się sposób w jaki niektóre zostały wyeksponowane, widziałam pokaz slajdów tychże fotografii i wyglądały one fantastycznie. Książka niestety nie oddaje charakteru wielu z nich. Brakuje mi również większej ilości "pisaniny" Elizy. Jest ona dla mnie nierozerwalną częścią jej bloga, dlatego żałuję, że zredukowała dla niej miejsce do minimum, wydając zarazem książkę stricte kucharską.
Zaskoczeniem dla mnie był poradnik dla zaczynających pieczenie - ciekawe, minimalistyczne rysunki foremek i najważniejszych narzędzi w kuchni. Dodatkowo spodobał mi się podział receptur na pory roku, wielki plus dla autorki za poetyckie wstępy do każdego z sezonów.
Wiele osób narzekało na nieczytelne kolory tekstów w niektórych miejscach książki, ja muszę przyznać, że takiego problemu nie mam:), jak wiecie uwielbiam pastelowe barwy.
Podsumowując, moje oczekiwania co do "White Plate: Słodkie" były rzecz jasna wielkie.
Dziesiątki razy wyobrażałam sobie siebie trzymającą ją w swoich rękach, a potem to co w niej ujrzę. Liczyłam zdecydowanie na więcej tekstów od autorki, w połowie wynagradzają mi to wspomniane już wcześniej wprowadzenia do każdej z pór roku, piękny wstęp i zakończenie książki. Mimo minimalnych wad i niedociągnięć, jestem rzecz jasna mile nastawiona do tej publikacji. Na pierwszy rzut oka widać, że została ona swtorzona z sercem, wyczuciem smaku i stylu. Bloga Elizy śledzę już pięć lat, od czterech ( głównie dzięki niej właśnie) piszę swój. Możemy więc śmiało uznać ją za moją Blogową Mamę. Miło jest móc zobaczyć wreszcie na półce w księgarni pozycję tak bliskiej memu sercu osoby.Wiem, że powstanie kolejna, o chlebie. Jej również jestem bardzo, bardzo ciekawa i trzymam za nią już teraz mocno kciuki !
______________________________♥______________________________
Dziękuję za komentarz. Wszystkie z uwagą czytam, choć nie zawsze mogę odpisać. Jeśli masz jakieś pytanie napisz na maila waniliowachmurka@gmail.com
Zapraszam też na fanpejdż Waniliowej Chmurki na Facebooku.
Czytałam już kilka recenzji książki Liski i każda jest inna ;) Jedni piszą, że przepisów z jej bloga jest dużo, inni że mało. Jedni, że w książce jest dużo pisaniny Liski, inni, że prawie wcale. I bądź tu mądry ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, maleńkie literki i niewyraźny kolor tekstu dyskwalifikuje tę książkę do kupienia w prezencie mamie :( Sprezentowałam już jej książkę Dorotus i niestety zbyt trudno było jej czytać tak mały, pastelowy tekst, a w książce Liski jest pod tym względem jeszcze gorzej.
Ogólnie książka wygląda bardzo ładnie, szkoda tylko, że mam wrażenie - styl przewyższa wygodę użytkowania i nie pomyślano tu o wygodzie starszych osób, którzy nie mają już idealnego wzroku.
Pozdrawiam :)
Zafunduje sobie ta ksiazke na gwiazdke :)) A na kolejna czekam z taka sama niecierpliwoscia co Ty :))
OdpowiedzUsuńbardzo chciałabym miec tą książkę.;) wygląda naprawdę interesująco.
OdpowiedzUsuńCoś czuję , że Liska ma więcej blogowych córeczek. ;) U mnie oczywiście także zostało zrecenzowane. Widzę, że mamy podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Mnie zdjęcia bardzo rozczarowały. Nie tylko sam kontrast zdjęć, ale też przygotowanie. Właściwie zero rekwizytów, jakiejś ściereczki bym się spodziewała, starego widelca tu i ówdzie, czegoś w tle, co opowiadałoby historię, a tu nic. Sucho. Najlepsze zdjęcia to te z góry.
OdpowiedzUsuńbędę musiala nabyć tą książkę jak nazbieram oszczedności ;p super !
OdpowiedzUsuńBez względu na recenzje blogerów, kupiłabym ją tak czy siak ;))
OdpowiedzUsuńAle Waniliowa recenzja tym bardzo zachęcająca :D
Nie było mi dane zapoznać się z ksiązką Liski ...niestety odstraszyła mnie cena ..ale moze dostanę w prezencie, kto wie:) ... jak narazie czytam każdą recenzję:) pozdrawiam Olciku:)
OdpowiedzUsuńjest na mojej liście świątecznych podarunków :)
OdpowiedzUsuń