W ostatnich dniach nie widuję słońca, dni stają się coraz krótsze.
Brak witaminy D sprytnie przemyca ze sobą czarne myśli.
W takich chwilach oprócz szkolnych podręczników dobrze mieć pod ręką ciekawą książkę.
Właśnie czytam "Sekrety włoskiej kuchni" Eleny Kostioukovitch.
Książkę dość opasłą ( ponad 600 stron) bardzo szybko się czyta. Przenosi ona Nas w klimat słonecznej Italii opowiadając o jej kulinariach zawsze w kontekście historycznym, politycznym i religijnym. Region po regionie, zjawisko po zjawisku. Autorka podaje Nam to wszystko na tacy, pięknie opracowane, ozdobione zdjęciami i anegdotami, które pragnie się zaznaczyć, wynotować i zapamiętać na całe życie.
Foccacia z czarnymi oliwkami i rozmarynem
/2 sztuki/
500 g mąki pszennej
300 ml wody
1,5 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1 łyżka oliwy z oliwek
10 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka suszonych instant)
Drożdże wymieszać z 1 łyżeczką cukru. Kiedy się roztopią, dodać 2 łyżki mąki i tyle wody, by powstała gęsta pasta. Odstawić na 15 minut, aż rozczyn nieco urośnie.
Następnie połączyć go z pozostałymi składnikami i zagnieść miękkie, sprężyste ciasto, które może nieznacznie kleić się do rąk. Ciasto można zagnieść ręcznie lub mikserem.
Przełożyć do miski wysmarowanej oliwą z oliwek i zostawić na 30-40 minut do wyrastania.
Ciasto podzielić na dwie części i każdą rozwałkować na prostokąt lub owal grubości 1/2 cm.
Przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, spryskać oliwą z oliwek i ułożyć na wierzchu:
200 g drobno posiekanych czarnych oliwek
kilka gałązek rozmarynu - zdrewniałe części wyrzucamy, same listki
sól w płatkach lub gruboziarnista (opcjonalnie)
Placki odstawiamy na ok. 15-20 minut, by lekko podrosły, a w tym czasie piekarnik nagrzewamy do 230 st C.
Wstawiamy blachę i pieczemy ok. 15-25 minut.
Smacznego!
Dziękuję za komentarz. Wszystkie z uwagą czytam, choć nie zawsze mogę odpisać. Jeśli masz jakieś pytanie napisz na maila waniliowachmurka@gmail.com
Zapraszam też na fanpejdż Waniliowej Chmurki na Facebooku.
Jakie cudo. Piękna, a jak po upieczeniu?
OdpowiedzUsuńMyślę, że teraz każda książka o słonecznych zakątkach Italii będzie dobrym lekarstwem na braki vit.D.
OdpowiedzUsuńFocacia wciąż przede mną...:)
Dobrej niedzieli:)
Po upieczeniu nie zdążyłam zrobić zdjęcia, pyszna!:)
OdpowiedzUsuńFocaccia - uwielbiam!:)
OdpowiedzUsuńChyba nie trzeba nic dodawać o mojej miłości do Italii ;)
Ja się tam dopatrzyłam przedmowy Umberto Eco i już szperam za tą książką po Internecie ;)
OdpowiedzUsuńFocaccia mi się podoba dwojako - i ze zdjęcia, i z nazwy ;)
No to świetnie, ze polecasz tę książkę, bo właśnie sama się zastanawiałam czy jej nie kupić i przeczytać. W zamian bardzo gorąco polecam Kill Grill Anthonyego Bourdaine, trochę jego autobiografia a trochę przewodnik jak jadać i nie jadać, Szymon połkną ją właściwie na raz i był zachwycony :)
OdpowiedzUsuńoj, tak ta Foccacia od Liski jest genialna :) dzisiaj zamierzam ją zrobić.. książki jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się ostatnio jaką książkę zabrać na wyprawę do Włoch. Teraz już wiem.
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie...chciałoby się urywać i pałaszować kawałek po kawałku... :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, czy nie kupić sobie tej książki, ale przegrała z "Kuchnią Franceski". Myślę jednak, że i ta dołączy wkrótce do mojej kolekcji. :)
OdpowiedzUsuńFoccacia przednia. Bardzo lubię ten typ pieczywa!
Ściskam! :*
;-) Pozdrowienia niedzielne dla Was
OdpowiedzUsuńz przedmową Umberto Eco?
OdpowiedzUsuńJa chcę taką książkę! xd
piękna focciacia.
aromat oliwek w wspaniałym, chrupiącym wypieku.
mmm... ale musi byc pyszna:) az bym kawaleczek uskubala i zjadla ze smakiem:)
OdpowiedzUsuń