Od
kiedy pamiętam zawsze interesował mnie świat roślin i zwierząt. Wychowywałam
się w wielopokoleniowym domu z ogrodem, a na wakacje jeździłam do dziadka na
wieś. Biegałam całe dnie boso po trawie, do momentu, aż nie ukąsiła mnie
pszczoła. Później wolałam już nie ryzykować!
Całe to obserwowanie
ptaków, pszczółek i motylków, podlewanie pod nadzorem babci grządek z
warzywami, doglądanie kwiatowych rabatek fascynowało mnie. Mogłam tak
godzinami! Przeszukiwanie atlasów pradziadka z roślinami i ziołami, zbieranie
gazetek „Przyjaciele z Zielonego Lasu” – to były czasy… Teraz, gdy jestem już
dorosła kiedy tylko mogę jadę za miasto. Czas, który obecnie mamy sprzyja wszelkim
aktywnościom na łonie natury. Wkładam kalosze… i przepadam w ogrodzie albo na
działce. Od marca wysiewam, pikuję, spulchniam ziemię i sadzę.
Moi najlepsi
przyjaciele to ostatnio grabie i szpadel.
I choć czasami okrutnie bolą mnie mięśnie, to
satysfakcja z obserwacji kiełkującego życia, a później udanych plonów jest nie
do opisania! Pewnie jesteście ciekawi co zdążyłam już zasadzić? Mamy już osiem
odmian pomidorów w przydomowym foliaczku, rzodkiewkę, selery, rabarbar, koper i
rukolę. Pięknie wzeszły buraczki ćwikłowe, groszek cukrowy i fasolka
szparagowa, w kolejce czekają ogórki gruntowe. Kilka krzaczków truskawek i
poziomek również się znajdzie :)
Jest niestety i ciemna
strona mojej pasji- alergia na pyłki.Wszyscy alergicy z
pewnością się ze mną zgodzą, że kwiecień i maj to najpiękniejsze, ale też najtrudniejsze
miesiące. To okres pylenia, drzew, traw, kwiatów oraz chwastów. Czas, gdy z
zimowego snu budzą się niestety również grzyby (Cladosporium i Alternaria).
Podczas tych miesięcy wiele łez może wycisnąć z nas: brzoza, topola, dąb, buk,
grab, kwitnące trawy, pokrzywa, szczaw czy chociażby babka lancetowata. Warto
wiedzieć, że okres pylenia rozpoczynają także rośliny iglaste takie jak sosna
czy świerk. Ja już od pierwszych objawów alergii przestrzegam kilku zasad. Dzięki nim jestem w
stanie normalnie funkcjonować i jakoś przetrwać ten wyjątkowo trudny czas. Co
takiego robię?
Oto kilka sprawdzonych sposobów, które przynoszą ulgę w alergii:
- Zawsze mam ustawione
codzienne alerty dla alergików. Dzięki niemu jestem w stanie zaplanować sobie
pracę w ogrodzie lub aktywność na świeżym powietrzu, tak by uniknąć
największego stężenia alergenów. Czasami zdarza się tak, że okres pylenia
przypada na dłuższy czas, a praca w ogrodzie nie może poczekać. Wtedy staram
się przebywać na świeżym powietrzu tylko tyle, ile jest to potrzebne. Jeśli
tylko sytuacja mi na to pozwala, wybieram porę po deszczu, gdy powietrze jest
najbardziej rześkie i czyste.
- Po powrocie z
długiego spaceru czy po dłuższej pracy w
ogródku, zawsze biorę prysznic i zmieniam odzież. Dlaczego to tak ważne? To
proste- alergeny osadzają się na ciele, włosach, naszych ubraniach oraz różnego
rodzaju powierzchniach. Woda, a także czysta odzież pozwalają na pozbycie się
ich oraz uniknięcie ponownego kontaktu. Dzięki tej zasadzie jestem w stanie
zmniejszyć ilość alergenów w domowym zaciszu.
- Gdy moje oczy są przekrwione, swędzą i pieką,
sięgam po sprawdzone krople do oczu. To ważne, ponieważ to właśnie one są jedną
z pierwszych dróg, przez którą alergeny najszybciej wnikają do organizmu.
Idealnie, gdy krople są wzbogacone w składnik Ectoin®. Co to takiego? To naturalna cząsteczka, która tworzy coś w
rodzaju tarczy ochronnej przed alergenami, stabilizuje błonę śluzową oka oraz
zmniejsza jej stan zapalny.
Kolejnym ważnym składnikiem jest kwas hialuronowy.
Tak, dobrze przeczytałeś J
Poprawia on komfort, dzięki swoim właściwościom nawilżającym. Powyższe
substancje znajdują się w kroplach dla alergików np. Ektin, które są- wyrobem medycznym.
Dlaczego polecam te
krople? Powód jest prosty, ponieważ regularnie je stosuję i czuję, że są
wsparciem dla moich oczu (zwłaszcza teraz). Ektin stabilizuje film łzowy, który w alergii często bywa
zaburzony, nie zawiera konserwantów. Może być stosowany przez kobiety w ciąży,
u dzieci, a także u osób ze szczególnie wrażliwymi oczami. Krople wspierają
proces regeneracji podrażnionej i wrażliwej spojówki. Przynoszą natychmiastową
ulgę swędzącymi, podrażnionym, suchym, zaczerwienionym i łzawiącym oczom.
Preparat można kupić w aptece bez recepty. Dodatkowym plusem jest poręczna
buteleczka, która zawiera wygodny aplikator.
- Dbam o jakość
powietrza w moim domu używając odpowiedniego filtra. Zatrzymuje on nie tylko
alergeny, ale również pyłki i zanieczyszczenia powietrza.
- W okresach pylenia
pracę w ogrodzie planuję na godziny poranne lub wieczorne. Powód? Stężenie
pyłków jest wówczas dużo mniejsze w porównaniu do godzin popołudniowych.
- Gdy moje powieki
pilnie potrzebują wsparcia - swędzą i są opuchnięte, stosuję na nie okłady z
zimnej wody. Do ziołowych kompresów na oczy podchodzę bardzo rozważnie,
ponieważ mogą dodatkowo podrażnić delikatną i reaktywną skórę okolic oczu.
Pozostając przy
sielskich klimatach chciałabym podzielić się z Wami przepisem na coś naturalnego
i przepysznego. Z pewnością słyszeliście już kiedyś o majowym miodku, czyli
syropie z mniszka lekarskiego, który ma zbawienny wpływ na układ oddechowy,
działa pomocnie w przeziębieniach oraz infekcjach górnych dróg oddechowych.
Zawiera wiele cennych dla zdrowia składników mineralnych. Jest słodki, smaczny
i aromatyczny, więc doskonale sprawdza się jako dodatek do ciast, chałki, naleśników,
deserów czy też herbaty. W naszym domu produkcja majowego miodku to już tradycja.
Majowy miodek
/ przepis na 7 małych
słoiczków/
- 500 rozwiniętych kwiatostanów mniszka lekarskiego
-0,8 kg cukru
- 2 cytryny
- 1 l wody
- kilka cienkich
plastrów świeżego imbiru
Kwiaty mniszka
lekarskiego zbieram w słoneczny dzień, do południa, kiedy są całkowicie
rozwinięte.Ważne również jest
to, aby do zbiorów wybrać łąkę z dala od ulicy, mniszek zbieram zawsze z tzw. „czystych
terenów”. Po powrocie z łąki
wykładam kwiaty na białych kartkach i zostawiam na ok. 2 h.Daję czas owadom, aby
opuściły rośliny.Następnie zalewam na
krótko kwiatki zimną wodą i płuczę, aby pozbyć się resztek zanieczyszczeń i
ewentualnych owadów. Kolejnym krokiem jest przełożenie ich je do garnka i zalanie
litrem zimnej wody, w której będą gotowane.Cytryny sparzam i
wraz ze skórką kroję je na cienkie plasterki, następnie wrzucam do garnka.
Gotuję na niewielkim ogniu przez 20 minut.
Następnie przykrywam
garnek i odstawiam w zimne miejsce (np. do spiżarki) na całą noc, czyli ok.
12h. Następnego dnia przeciskam ugotowany kwiatowy wywar przez gazę i przelewam
go do garnka, wsypuję cukier.
Gotuję na niewielkim
ogniu przez ok. 2h, sprawdzam co jakiś czas, czy przypadkiem syrop nie
przywiera do garnka. Gorący syrop wlewam do wyparzonych wcześniej słoiczków.Do
każdego słoiczka dodatkowo wrzucam plasterek świeżo obranego imbiru i mocno
zakręcam. Słoiczki przekręcam
do góry dnem i odstawiam do wystudzenia, nie ma potrzeby ich dodatkowego
pasteryzowania.Tak przygotowany syrop z powodzeniem przechowuję kilka miesięcy.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz